Każdy, kto kiedykolwiek kupował używany samochód wie, że praktycznie wszystkie takie auta są sprzedawane przez pierwszych właścicieli, którzy nimi jeździli tylko w niedzielę do kościoła, serwisowali w ASO i nigdy nawet nie zarysowali. Ewentualne wgniecenie przy zderzaku to sprawka żony (oczywiście niepalącej), która od czasu do czasu jechała autem na zakupy do galerii i nie zmieściła się na miejscu parkingowym. Przebieg jest zazwyczaj niższy o 100 tys. kilometrów w porównaniu do większości pojazdów z tego rocznika, auto oczywiście było cały czas garażowane. Wszyscy znamy te opowieści, nie wszyscy się na nie nabieramy, ale nie zawsze jest możliwość, aby sprawdzić ich wiarygodność. W jednej z najciekawszych spraw ostatnio rozpatrywanych przez Sąd Najwyższy nabywcy samochodu marki BMW X 5 rocznik 2007 postanowili wykazać się ostrożnością i uruchomili wszelkie kontakty, aby auto przed transakcją dogłębnie sprawdzić. Pomimo, iż sprawa dotyczyła pojazdu osobowego ma pełne zastosowanie w przypadku zakupu pojazdów ciężarowych.
Samochód znaleźli w internecie, sprzedawca pokazał im książkę serwisową ze wszystkimi przeglądami, daty ostatniej wymiany oleju z książki serwisowej oraz z kartki serwisowej i z obudowy silnika się zgadzały. W serwisie BMW nieszczęśni nabywcy dokonali przeglądu technicznego auta, sprawdzono nr VIN i historię serwisową. Nie poprzestając na tym, nabywcy postanowili sprawdzić w systemie informacyjnym Policji, czy samochód nie jest kradziony. W celu sprawdzenia legalności pochodzenia samochodów Policja korzysta z wewnętrznego systemu pomocniczego, zwanego Krajowym Systemem Informacyjnym Policji (KSIP), oraz z Systemu Informacyjnego Schengen (SIS), używanego przez Policję na podstawie przepisów ustawy z 2007 roku o udziale Rzeczypospolitej Polskiej w Systemie Informacyjnym Schengen oraz Wizowym Systemie Informacyjnym.
Bazy te przeznaczone są głównie do użytku wewnętrznego Policji i co do zasady nie przewiduje się dostępu do nich na rzecz osób postronnych, na przykład- zainteresowanych nabywców samochodów. Pismem z 2008 roku Sztab Główny Policji uregulował jednak procedurę sprawdzenia pojazdu na rzecz osoby fizycznej. W procedurze tej wymagane jest przede wszystkim, by w chwili sprawdzania bazy pojazd znajdował się pod jednostką Policji, gdzie musi je zatem dostarczyć potencjalny nabywca.
Nabywcy BMW X 5 nie stawili się wraz z samochodem do Komendy Policji, ale poprosili o koleżeńską przysługę swego znajomego policjanta. Policjant zwrócił się do dyżurnego kolegi, który jednak odmówił sprawdzenia auta w systemie SIS, ponieważ samochód nie znajdował się w dyspozycji Policji. Sprawdził jedynie samochód w systemie pomocniczym KSIP, w którym ten nie figurował. Znajomy policjant powiadomił nabywców BMW, że samochód jest „czysty”, ci zatem sfinalizowali kupno płacąc za auto 120.000 zł.
Jak łatwo się domyślić po pewnym czasie okazało się, że auto jest kradzione, co zostało odnotowane w SIS. „Szczęśliwym” właścicielom pojazd zarekwirowano jako dowód rzeczowy w sprawie karnej, ci zaś zdecydowali się pozwać Komendanta Powiatowego Policji o zapłatę odszkodowania- ceny, jaką zapłacili za samochód. Sądy powszechne pierwszej i drugiej instancji oddalały powództwo wskazując właśnie na to, że procedura sprawdzenia samochodu na rzecz zainteresowanej osoby fizycznej nie została uregulowana w żadnym akcie prawnym. Wobec tego, zdaniem sądów, nie można Policji zarzucić, że naruszyła jakiś obowiązek, skoro obowiązek ten nie został nigdzie opisany. Ponadto, sądy podkreślały, że sprawdzenie pojazdu przez Policję nie zostało w przypadku nabywców BMW X 5 wykonane w ramach oficjalnej procedury, ale w ramach koleżeńskiej przysługi, która jednak okazała się niezbyt korzystna.
O dziwo okazało się, że innego zdania był Sąd Najwyższy, który stwierdził przede wszystkim, że zadaniem Policji jest wykrywanie przestępstw i zapobieganie ich popełnianiu, a w tym celu Policja powinna również współpracować z osobami fizycznymi. Wobec tego, nie może być tak, że czynności wykonywane przez policjantów niejako „po godzinach”, ale jednak w celu zapobiegania przestępczości, są czynnościami tylko prywatnymi. Zdaniem Sądu Najwyższego, liczy się cel czynności wykonywanych przez policjantów, a nie to, na czyją prośbę i w jakim czasie są one wykonywane. Skoro policjanci działali według procedury służbowej, to ich działania stanowiły wykonywanie władzy publicznej, za co ponoszą odpowiedzialność. Wyrok pozytywnie ocenia adwokat Agata Majerska z Kancelarii Prawnej Iuridica: „Skoro policjanci działali według procedury służbowej, to ich działania stanowiły wykonywanie władzy publicznej, za którą odpowiedzialność ponosi Skarb Państwa. W ten sposób skutki koleżeńskiej przysługi kosztować mogą Skarb Państwo 120.000 zł. W opinii adwokat Agaty Majerskiej „napawa optymizmem fakt, że Sąd Najwyższy stanął po stronie nabywców i podzielił ich stanowisko, że policjanci zlekceważyli swoje służbowe obowiązki, co kosztowało skarżących utratę sporej sumy pieniędzy zainwestowanej w „trefne” auto. Z drugiej strony orzeczenie Sądu Najwyższego może jednak doprowadzić do sytuacji, w której policjanci z jeszcze większą ostrożnością będą podchodzić do próśb osób postronnych o sprawdzenie pochodzenia samochodu, tym bardziej, że żaden przepis powszechnie obowiązującego prawa nie przesądza, że Policja ma obowiązek takie czynności sprawdzające podjąć”.
W przypadku firm transportowych, które wydają większe kwoty na nabycie używanych pojazdów warto jest skorzystać ze wszystkich możliwych sposób mających na celu sprawdzenie legalnego pochodzenia pojazdu.
Agata Majerska